Trylogia Czerwcowa. Część 3. Bem!


(Nawiązując do popularnych filmów z serii "Gwiezdne Wojny" zmieniamy nieco kolejność relacji z naszego skromnego cyklu Trylogia Czerwcowa. Musimy najpierw wyżyć się na musicalu "Bem!", a następnie ładnie przejdziemy do "Pilotów")

"100-lecie Polski 100-lecie Polski! Cieszą się miasta, cieszą się wioski! Radują się się drzewa, radują się łosie! O Polsce się mówi nawet w kosmosie!"

Z tym fragmentem musicalu "Bem!" (dźwięczącym w naszych umysłach od czasu próby medialnej w Teatrze Syrena) budzimy się, spoglądamy przez okno, ubieramy się, idziemy do pracy, jemy, wracamy z pracy, znowu spoglądamy przez okno, zasypiamy i tak w kółko.


Co gorsza, w niedzielę doszedł jeszcze jeden fragment:

"Polscy uchodźcy idą przez Niemcy, całe miasta wychodzą im na przeciw! Młodzi, starzy, kobiety i dzieci, każdy witać Polaków leci! Germanii córek płoną oczy, niejeden mógłby zamieszkać tu chyba. Czy szczęście, czy poświęcenie wyb..."

Może wystarczy tych śpiewów, ponieważ głosy nasze zamiast przyciągnąć odstraszą od czytania tej relacji, a tak być nie może!
Bo!
Musical "Bem!" w reżyserii Michała Walczaka to ostatnimi czasy zdecydowanie najlepiej skrojony spektakl i gdybyśmy prowadziły sezonowy ranking musicali to zająłby pierwsze miejsce, dzielnie przepychając się na podium z "Czarownicami z Eastwick".


Co jest siłą "Człowieka Armaty"?


Zaczniemy od tego, że jest to jeden z tych musicali, w które wnika się bez reszty, przy okazji zapominając o tym, by osobno spojrzeć na scenografię, grę aktorów czy kostiumy, ponieważ wszystko współgra ze sobą jako całość.

Postaramy się jednak wyłuskać co się da.


Fabuła

Generał Józef Bem, bohater trzech narodów, został wskrzeszony z martwych, by ratować swoją wielką miłość - Polskę.
By ją ocalić, musiał stoczyć walkę z odwiecznym wrogiem - podłym, brzydzącym się wolnością tyranem - Carem Mikołajem.
Żeby tego było mało, na drodze Bema stanęli także spiskowcy, psychoanalitycy, zamknięte wieże, poeci, wampiry i współczesna husaria chuliganów.
Brzmi dobrze, prawda? Stan Lee nie wymyśliłby lepszej historii.



Tekst Macieja Łubieńskiego

Od paru poprzednich relacji marudzimy, że fabularnie i dialogowo musicale leżą.
Tym razem było inaczej.
Pożar w Burdelu zręcznie żonglował historią, muzyką i humorem.
Tekst nie przytłaczał, był "zgrabny", przezabawny i celnie trafiał w najbardziej wrażliwe miejsca naszej współczesnej sytuacji społeczno - politycznej. Przekleństwa pojawiały się, owszem, ale nie raziły - wrzucano je w odpowiednich miejscach i o odpowiedniej porze, co nadawało lekkości i uzupełniało warstwę humorystyczną.
Nas osobiście bardzo bawiły nawiązania do piosenek "Kocham wolność", "Do zakochania jeden krok" czy "Paroles, Paroles".

.................................................................................................................................................................
Wtręt do widza:
Widzu - słuchaj tekstu!
.................................................................................................................................................................


Aktorzy

Nasze serca skradli i uciekli z nimi w siną dal:

Magdalena Placek-Boryń (Polska) - z ogromnym wdziękiem i przemocnym głosem stworzyła zakochaną w Bemie Polskę. To nie pierwsza fantastyczna kreacja aktorki w Teatrze Syrena, jednak tą rolą potwierdziła swój niezwykły talent.
Taka Polska to skarb!

Mariusz Drężek (Józef Bem) - interpretacja postaci na najwyższym poziomie. Mariusz Drężek ma w sobie coś, co pozwala mu się wcielać w postacie nietuzinkowe, trudne.
Jego Bem był patetyczny, ale nie pozbawiony humoru, pewnie dlatego w bitwie bohaterów - Bem vs Mikołaj mocno trzymałyśmy kciuki za Józefa.

Przemysław Glapiński (Car Mikołaj) - jest dla mnie (Rozalii) odkryciem aktorskim roku! Jak czarna chmura grozy przemykał przez scenę, wykonując z przytupem a'la rosyjskie tańce. W swojej postaci zawarł wszystko, co stereotypowy Rosjanin mieć powinien - nieco chwiejny, alkoholowy krok, akcent z zaciągnięciem i literką l miast literki ł, dumną postawę i cudowny głos!

Wojan Trocki (Docent Zgliszczak) - postać, która namieszała nam w umysłach (szczególnie Krystynie).  Do tej roli Wojan Trocki pasował całym sobą, wyglądowo (megaszczupła sylwetka, burza włosów), ruchowo (przemyślany gest i mimika, wyraziste oczy) i wokalnie (klimatyczny zadzior w głosie).


Choreografia Jarosława Stańka

W tym temacie jedno słowo: energia. Szczególnie zapamiętałyśmy jeden fragment musicalu, który przedstawiał dość specyficzną scenę batalistyczną - Bem na czele armii nacierał na Cara Mikołaja i jego wojska.
Wszyscy artyści ustawieni przodem do widzów biegli w miejscu - biła z tego jakaś poświata monumentalności i wywołała u nas efekt wow.

Korzystając z okazji wyrażamy aktorom szacunek i ukłony za kondycję, my od samego patrzenia dostałyśmy zakwasów.


Scenografia Mariusza Napierały

Nienachalna, ale dobrze wykorzystana. Jej podstawą były drewniane skrzynie piętrzące się na scenie. Aktorzy wchodzili na nie, stawali za nimi, a nawet w nich. Pojawiły się także armaty, uzupełniające choreografię, oraz "wodewilowe" (o ile możemy tak to nazwać) trumny!



Kostiumy Bożeny Ślagi - Śmierzyńskiej

Każdy z bohaterów miał swój wyjątkowy atrybut, który wyróżniał go na tle innych. Bem - niebieski uniform, Mikołaj - nad wyraz obcisłe baletowe portki, Lelewel steampunkowe okulary, Polska czerwony gorset i spódnicę z białymi orzełkami, Freud - króliczą maskę, Dmowski - srebrne majtki noszone na spodniach (wszelkie podobieństwa do Supermana są zapewne przypadkowe), a Dracula kroplówkę z krwią.
Prosty zabieg, a tak ważny z perspektywy widza. Dzięki tym poszczególnym elementom, utrata orientacji, kto jest kim była praktycznie niemożliwa.



Na "Bemie!" bawiłyśmy się przednio. Ostatnia scena, której oczywiście nie zdradzimy, wywołała w nas tak wielką radość, że (cytując klasyczny amerykański film) "dopiero operacja plastyczna usunie uśmiechy z naszych twarzy"*.

Finałowe przemyślenia Krystyny:
"To zakończenie było optymistyczne, budujące. Uświadomiło nam, że mimo tego absurdu otaczającego nas obecnie w Polsce mamy się cieszyć i zluzować. Sport narodowy Polaków to cierpienie, użalanie się nad sobą i męczeństwo. Ważne jednak by zerwać w końcu z tym tragicznym myśleniem. Docent Zgliszczak poleca bawić się i nie przejmować. Tak też zrobimy."


Nasłodziłyśmy, to teraz jeden wielki minus i zażalenie:
Dlaczego nie wydano płyty do musicalu?
My fałszujemy nawet podśpiewując w myślach, dlatego naprawdę przydałaby nam się ścieżka dźwiękowa z "Bema!"

Prrrroosssiiimyyyy! :)




*"W krzywym zwierciadle: Wakacje", reż. Harold Ramis, Warner Bros. 1983

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Musicalowe Małe Cuda. Słowo o Czarownicach z Eastwick.

5 krótkich pytań o... "Czarownice z Eastwick"

Szlakiem poszlak - sprawa Bulwaru Zachodzącego Słońca