Z dzienników, czyli Jekyll&Hyde w Teatrze Muzycznym w Poznaniu
Starzejemy się.
Tym optymistycznym akcentem rozpoczynamy naszą relację z wyjazdu do Teatru Muzycznego w Poznaniu na musical "Jekyll&Hyde" w reżyserii Sebastiana Gonciarza.
Co doprowadziło nas do takiego wniosku?
Czy jest to coraz częstsza chęć wysypiania się i wybór pociągów, które jadą grubo po 10:00, albo potrzeba posiadania łazienki w pokoju hotelowym?
Może.
Ale najważniejszym symptomem jest HERBATA.
Po pięciogodzinnej podróży, pierwsze po co sięgamy to nie cola, soczek z rurką czy oranżada, ale herbata. Jest jak eliksir, który dodaje nam sił, wigoru i chęci do podejmowania wyzwań codziennego życia.
(Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza tytułowa kawa poszła nieco w odstawkę, ale nie, nie zmieniamy barw - jest to tylko chwilowy skok w bok.)
Herbata towarzyszy nam nawet teraz kiedy piszemy ten tekst, ale zostawmy już parujący, pyszny, cieplutki napój (z cytryną) i przenieśmy się w czasie, do pewnego pamiętnego dnia - 16 listopada 2018 roku.
Pomogą nam w tym stronice wyrwane z naszych skrupulatnie prowadzonych dzienników -zawierające wspomnienia wieczoru spędzonego w Poznaniu, a także z wydarzeń wcześniejszych, które miały niemały wpływ na to, jak każda z nas odebrała musical "Jekyll&Hyde".
............................................................................................................................................
Dziennik Rozyllii
Cześć I
13 września
10:00
Wsiadam do pociągu stojącego przy peronie 3 w Katowicach. Jestem sama, druga połowa "kawy i ciastek" wejdzie w Zabrzu. Zmęczenie niewyspaniem i zimno panujące na dworze wzbudzają we mnie wątpliwości czy aby jestem w dobrym składzie. Pospiesznie piszę sms do Krystyny o treści - "Hej, czy nasz pociąg docelowo jedzie do Gdyni?".
Zbliża się godzina odjazdu.
Ze stresu zaczyna mi się robić ciepło.
Telefon milczy.
Przychodzi sms!
Krystyna pisze - "Hej, nie wiem ;)".
10:16
Pociąg rusza.
10:34
Zabrze. Krystyna wchodzi do przedziału. Jest dobrze. W najgorszym wypadku dotrzemy do Gdyni.
15:30
Szczęśliwie wysiadamy w Poznaniu. Krystyna proponuje herbatę. Zgadzam się. Po drodze do hotelu wypijamy kubek napoju (z cukrem), zakupiony w pobliskim sklepie.
16:45
Wchodzimy do pokoju hotelowego. Jemy makaron zamówiony wcześniej w jednej z popularnych restauracji z włoskim jedzeniem. Wypijamy drugi kubek herbaty (z cukrem). Przebieramy się.
18:15
Kierujemy się w stronę teatru.
18:45
Zasiadamy na widowni.
19:00
Światła gasną. Wśród publiczności przebiega dreszcz ekscytacji.
Historia, którą za chwilę zobaczmy jest dobrze znana i pomimo, że Robert Louis Stevenson napisał ją już doooobrych parę lat temu, nie traci swej atrakcyjności i aktualności.
Bohaterem wywodu jest Doktor Henry Jekyll, wrażliwy, pochłonięty pracą człowiek, szukający sposobu na to, by na zawsze wyplenić z ludzi zło. Stwarza miksturę, którą decyduje się zażyć. Nieoczekiwanie w jego ciele rodzi się druga osobowość, okrutny morderca - Edward Hyde.
Zauważam, że układ musicalu ma charakter: piosenka - przerwa, piosenka - przerwa. Martwi mnie to. Boję się, że przez ten zabieg nie wciągnę się w fabułę. Po chwili jednak okazuje się, że moje obawy były nieuzasadnione.
Zatracam się w akcji.
19:42
Zwracam uwagę na scenografię Mariusza Napierały. Jest oszczędna, ale wymowna, ponura i oddająca atmosferę mglistego i brudnego Londynu.
Ceglane ścianki angielskich domów i świecące latarnie tworzą ulice miasta.
Regał ze szklanymi naczyniami wypełnionymi bulgocącymi i dymiącymi (jak gorąca herbata) miksturami - to gabinet Jekylla.
Gdy ten znika ze sceny, ukazuje się łóżko - pokój Lucy.
Gdy ten znika ze sceny, ukazuje się łóżko - pokój Lucy.
Całość spowijają kłęby dymu dodające złowrogiego klimatu.
Scenografię wspaniale dopełnia światło, które podkreśla postacie i targane nimi uczucia.
Nie wiem czy poprawnie interpretuję zamysł, ale żółty zdaje się być kolorem Jekylla. Barwa ta wiąże się z pozytywnymi emocjami, oznacza też wiedzę i intelekt. Czerwień to Lucy (panna, którą bohater spotkał w dość podejrzanym klubie o nazwie "Czerwony Szczur") - kojarzy się z miłością i seksualnością. Niebieski, odzwierciedla Hyde'a - i z tego co pamiętam, oznacza spokój i ład..., może to był jednak fiolet...
?
19:43
Porzucam interpretację kolorów.
19:44
Skupiam się na choreografii Pauliny Andrzejewskiej.
Największe wrażenie robią na mnie sceny zbiorowe towarzyszące szaleństwu Hyde'a. Ruchy tancerzy, poruszających się jak jeden, nieco agresywny organizm, skąpane w niebiesko - fioletowym świetle mają w sobie coś tajemniczego, a może i nawet magicznego.
19:50
Boże, co się dzieje! Dziać się zaczyna dziwnego coś. (...) Nie mam jak wyrwać się, bo to coś trzyma mnie!!!! - a nie, to nie ja, to tylko tekst piosenki, ale jakoś dziwnie dźwięczy we mnie.
Muzyka Franka Wildhorna, w wykonaniu orkiestry Teatru Muzycznego, pod batutą Piotra Deptucha, wybrzmiewa tak niesamowicie, że po pierwszych dwóch utworach decyduje się na zakup płyty.
Jest mroczna, ale przyjemna dla ucha. Głosy aktorów trafiają w każdą nutę i dobrze współbrzmią ze sobą.
Piosenki mają w sobie coś ujmującego i raz po raz odkrywam jakiś fragment, w trakcie którego serce bije szybciej i ciarki przechodzą po plecach.
Ulubione - "Niech się zjawią panowie", "Transformacja", "To jest ten mom....
............................................................................................................................................
Dziennik Krysthydy
Część I
13 września
15:37
Mimo tego, przystałam na propozycję Rozalii...
16 listopada (Teatr Muzyczny w Poznaniu)
19:00
Zaczyna się spektakl. Scena mała, ale świetnie wykorzystana.
19:20
Nie do końca słyszę co śpiewają aktorzy.
19:30
Teraz z dźwiękiem jakby lepiej. Muzyka wpada w ucho, a oko cieszą kostiumy Agaty Uchman, które doskonale pasują do prezentowanej epoki i bardzo dobrze współpracują ze scenografią.
Zwracam uwagę na wyraźne rozróżnienie warstw społecznych Londynu.
Wśród biednych mieszkańców miasta dominują nadszarpnięte zębem czasu płaszcze, długie spódnice, czepki, kapelusze, marynarki, gorsety - wszystkie utrzymane w smutnych i przygnębiających tonacjach, królują głównie szarości i brązy.
Kontrastują one z odzieniem elit - bogatych i wpływowych ludzi, takich jak sędzia czy prezes szpitala, a także ze skąpą garderobą pań w barze "Czerwony szczur".
Co ważne, za sprawą kostiumu dokładnie wiadomo kiedy Jekyll przeistacza się w złego i ogarniętego pasją zemsty Hyde'a.
Grzeczny, schludny, ułożony, ulizany Henry zamienia się w człowieka odzianego w długi, nieco podniszczony płaszcz, do tego biała rozpięta koszula i zmierzwiony włos ;) - proste środki wyrazu, a jaki efekt!
!Na uwagę zasługują także stroje tancerzy - są takie jakby "nieludzkie", od razu przywodzą na myśl zabójcze emocje Edwarda!
(Na moje szczęście odzież w poznańskiej wersji nie była aż tak drastyczna, jak to miało miejsce w Teatrze Rozrywki, gdzie głównym materiałem, z jakim widz spotykał się na scenie był lateks.)
19:50 (mniej więcej, nie widzę dokładnie cyferblatu)
"Transformacja".
Genialna interpretacja Janusza Krucińskiego wypala mi oczy. Mrużę je oślepiona jego niesamowitymi zdolnościami aktorskimi i muzycznymi. Raz spokojny, do przytulenia, za chwilę zło wcielone, szaleniec... - też do przytulenia.
A głos! - zmienia się nie do "Poznania", hehe. Wraz z brzmieniem przemianie ulegają gesty i mimika, rysy twarzy wyostrzają się!
Niezwykle hipnotyzująca kreacja. Trudno oderwać wzrok i słuch.
Barwą głosu przykuwają moją uwagę także Seweryn Wieczorek (Simon Stride), Ewa Łobaczewska (Emma) i Monika Bestecka (Lucy).
22:00
Najwidoczniej potrzebowałam aż dekady, żeby na nowo odkryć "Jekylla&Hyde'a". Uległam namowom Rozalii i definitywnie przyznaję jej rację - to kapitalny musical z kapitalną muzyką i kreacjami aktorskimi.
Ok. godziny 12:30 Rozalia skontaktowała się ze mną w sprawie kolejnego spektaklu, na który mamy jechać w listopadzie. Z początku bardzo się ucieszyłam, wstawiłam nawet wodę na herbatę, chcąc uczcić kolejną nadchodzącą przygodę. Kiedy jednak usłyszałam, którą produkcję Teatru Muzycznego w Poznaniu wybrała, wyłączyłam czajnik.
Nie mogę znieść myśli, że to akurat "Jekyll&Hyde" - tytuł, na dźwięk którego przypomina mi się ciemny, jesienny, październikowy wieczór, roku pańskiego 2008.
Wtedy to bowiem, pełna nadziei wędrowałam do Teatru Rozrywki w Chorzowie, gdzie w 2007 roku miała miejsce polska prapremiera tegoż musicalu.
Temat wydawał się być ciekawy i zdecydowanie pasował do moich kulturalnych "klimatów". Byłam także świeżo po lekturze opowiadania Roberta Louisa Stevensona, więc wiązałam z tym konkretnym przedstawieniem ogromne nadzieje.
Entuzjazm podsycało to, że "Jekyll&Hyde" podbił serca publiczności, został także uhonorowany Złotą Maską 2008 za "Przedstawienie Roku", a Wioletta Białk zdobyła Złotą Maskę za rolę Lucy Harris.
W moim przypadku wszystko jednak poszło nie tak!
Pamiętam jakby to było wczoraj - moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że mimo, że zakupiłam bilet w 3 rzędzie znalazłam się w 1 (dwa poprzednie zostały zaadaptowane na potrzeby musicalu).
[[Ściśle tajne: Tylko w tym dzienniku mogę zapisać ważną rzecz - w teatrze nie uznaję dwóch rzeczy - pierwszego i ostatniego rzędu.]]
To był koniec.
Mój odbiór został zaburzony.
Część akcji działa się na podeście, który z perspektywy mojego miejsca był mało widoczny. Dynamiczne sceny zbiorowe, szybkie i maksymalnie energetyczne manewry tancerzy także średnio przypadły mi do gustu (w pewnym momencie twarz jednego z artystów znalazła się nieprzyzwoicie blisko mojej twarzy).
Mimo tego, że spektakl wyreżyserował Michał Znaniecki, kostiumy zaprojektowała słynna Barbara Ptak, (autorka projektów do wielu przedstawień teatralnych i filmów), wystąpiła doborowa obsada, to coś nie zabanglało.
Mimo tego, że spektakl wyreżyserował Michał Znaniecki, kostiumy zaprojektowała słynna Barbara Ptak, (autorka projektów do wielu przedstawień teatralnych i filmów), wystąpiła doborowa obsada, to coś nie zabanglało.
Mimo tego, przystałam na propozycję Rozalii...
16 listopada (Teatr Muzyczny w Poznaniu)
19:00
Zaczyna się spektakl. Scena mała, ale świetnie wykorzystana.
19:20
Nie do końca słyszę co śpiewają aktorzy.
19:30
Teraz z dźwiękiem jakby lepiej. Muzyka wpada w ucho, a oko cieszą kostiumy Agaty Uchman, które doskonale pasują do prezentowanej epoki i bardzo dobrze współpracują ze scenografią.
Zwracam uwagę na wyraźne rozróżnienie warstw społecznych Londynu.
Wśród biednych mieszkańców miasta dominują nadszarpnięte zębem czasu płaszcze, długie spódnice, czepki, kapelusze, marynarki, gorsety - wszystkie utrzymane w smutnych i przygnębiających tonacjach, królują głównie szarości i brązy.
Kontrastują one z odzieniem elit - bogatych i wpływowych ludzi, takich jak sędzia czy prezes szpitala, a także ze skąpą garderobą pań w barze "Czerwony szczur".
Co ważne, za sprawą kostiumu dokładnie wiadomo kiedy Jekyll przeistacza się w złego i ogarniętego pasją zemsty Hyde'a.
Grzeczny, schludny, ułożony, ulizany Henry zamienia się w człowieka odzianego w długi, nieco podniszczony płaszcz, do tego biała rozpięta koszula i zmierzwiony włos ;) - proste środki wyrazu, a jaki efekt!
!Na uwagę zasługują także stroje tancerzy - są takie jakby "nieludzkie", od razu przywodzą na myśl zabójcze emocje Edwarda!
(Na moje szczęście odzież w poznańskiej wersji nie była aż tak drastyczna, jak to miało miejsce w Teatrze Rozrywki, gdzie głównym materiałem, z jakim widz spotykał się na scenie był lateks.)
19:50 (mniej więcej, nie widzę dokładnie cyferblatu)
"Transformacja".
Genialna interpretacja Janusza Krucińskiego wypala mi oczy. Mrużę je oślepiona jego niesamowitymi zdolnościami aktorskimi i muzycznymi. Raz spokojny, do przytulenia, za chwilę zło wcielone, szaleniec... - też do przytulenia.
A głos! - zmienia się nie do "Poznania", hehe. Wraz z brzmieniem przemianie ulegają gesty i mimika, rysy twarzy wyostrzają się!
Niezwykle hipnotyzująca kreacja. Trudno oderwać wzrok i słuch.
Barwą głosu przykuwają moją uwagę także Seweryn Wieczorek (Simon Stride), Ewa Łobaczewska (Emma) i Monika Bestecka (Lucy).
............................................................................................................................................
Dziennik Rozyllii
Część II
22:00
...ent".
Gapa ze mnie - długopis wytoczył mi się z ręki z znalazłam go po spektaklu w okolicy pierwszego rzędu.
Mam nadzieję, że Krystyna zanotowała więcej spostrzeżeń niż ja.
Pod koniec Aktu II zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy - wszystkie elementy musicalu współgrały ze sobą i tworzyły spójną całość. Żaden składnik nie mógł istnieć osobno, miał sens tylko w zestawieniu z innymi - to fascynujące!
............................................................................................................................................
Dziennik Krysthydy
Część II
22:00
Najwidoczniej potrzebowałam aż dekady, żeby na nowo odkryć "Jekylla&Hyde'a". Uległam namowom Rozalii i definitywnie przyznaję jej rację - to kapitalny musical z kapitalną muzyką i kreacjami aktorskimi.
............................................................................................................................................
W świetnych humorach opuszczamy budynek Teatru Muzycznego w Poznaniu.
Szybko jednak marzniemy.
To co, herbata!
Ponieważ to mój początek w świecie musicalowych blogów, to jest też pierwszy Wasz post, który czytam i mega mi się podoba ta koncepcja dziennika :) I to, że jest was dwie! Super! Strasznie mi smutno, że Kraków jest tak daleko Poznania, chociaż widzę, że wy też blisko nie miałyście :D Marzę o zobaczeniu Janusza Krucińskiego w tej roli <3 Może uda się w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuńJa też zaczynam zauważać to zamiłowanie do herbaty i kawy bardziej niż do innych trunków "na starość" :P
Buziaki!
Zuzka na mapie świata
zuzkanamapieswiata.wordpress.com
Dzięki wielkie! Bardzo cieszymy się, że spodobał Ci się nasz post :)
OdpowiedzUsuńJanusza Krucińskiego w tej roli zobaczyć trzeba, innej opcji nie ma!
Wznosimy kubki pełne herbaty i pozdrawiamy z Katowic! :)
Ostatnio odświeżałam znajomość z książką, a teraz byłby czas na spektakl. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :) Bardzo dobra muzyka i świetne kreacje aktorskie :)
UsuńCiekawa koncepcja na pisanie recenzji. Dwa punkty widzenia na jedno wydarzenie, dają możliwość oglądu wydarzenia z kilku stron. Ja na musicale od czasu gdy dzieci wyrosły nie chodzę. Ale dla miłośników tego gatunku, to ważne przeczytać taką recenzję.
OdpowiedzUsuńBardzo dziekujemy :) Może warto ponownie zacząć przygodę z musicalami :)
UsuńPo pierwsze, tez się chyba starzeję, bo to herbatę (zamiennie z kawą) pijam najczęściej ;) Po drugie, zazdroszczę tego spektaklu! Po trzecie, forma w jakiej o nim odpowiadasz jest rewelacyjna! Świetnie się to czyta :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! :) W okresie jesienno-zimowym herbata to podstawa :D
UsuńPolecamy "Jekylla&Hyde'a" naprawdę świetny spektakl, warto zobaczyć :)
cudowny pomysł na podwójną recenzje, niby wszyscy widzą to samo a każdy zwraca na coś innego uwagę i inaczej interpretuje i czym innym się zachwyca :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :)
OdpowiedzUsuń