Pociąg do Jesus Christ Superstar



25 styczeń. Czwartek.

Wstaję o dość wczesnej, jak dla mnie, godzinie - 6:00.
Zwykle ta pora to ważny moment przemieszczenia się w łóżku z jednego boku na drugi,
ale nie tym razem. Czemu? Jedziemy z Krysią do Warszawy! Ta myśl dodaje mi energii.
Nie, żebym jakoś specjalnie lubiła stolicę, ale jedziemy na konferencję prasową Teatru Syrena!

Żwawo wyskakuję z łóżka. Śniadanie, mocna herbata, opatulenie się w ciepłe ciuchy i w drogę!

Szybkim krokiem zmierzam w kierunku dworca, przede mną ok. 30 minut marszu.
Tak pędząc czuję, że żwawość zaczyna mnie opuszczać, łapie nawet mała zadyszka.
Prędko skręcam do najbliższego sklepu, żeby zaopatrzyć się w cukier, czyli żelki, batoniki i soczek. Zajmuje mi to chwilę. Spoglądam na zegarek.
O rety, późno!
Kasa, płatność kartą, wybiegam ze sklepu, wrzucam piąty czy nawet szósty bieg i zasuwam na stację.
Czuję się jak Korzeniowski - nogi wyginają się w kaczy chód - to pewnie z pędu!
Bez dechu wtaczam się na dworzec, gdzie Krysia już czeka na mnie z telefonem w drżących rękach.

- Cześć - mówię - pewnie my-ślała - ś, że nie zd - zd - ążę (staram się brzmieć jakbym miała czas pod kontrolą, ale zdradza mnie w zasadzie wszystko - czerwony nos, katar i nieumiejętność złapania oddechu)

- Cześć, no już miałam dzwonić.

- Któ - ry peron?

- Trzeci.

Na peronie czekamy około dwóch minut. Pojawia się pociąg. Całkiem ładny. Wsiadamy. Rozpłaszczamy się. Ruszamy.

Podróż pociagiem nastraja do dwóch rzeczy: drzemki lub przemysleń.
Twarz Krysi, która siedzi obok, wyraża stan wskazujacy na myślenie, zatem ja mogę się spokojnie przespać.
A nie, nie moge... Dociera do mnie, że moja towarzyszka podróży była wczoraj na musicalu, czy raczej rock-operze, której ja nie widziałam nigdy (chyba jestem jedyną osobą z całym uniwersie).
Ponieważ Krysia ma lekkie zaniki pamięci podpytam ją od razu czy coś ze spektaklu pamięta i czy jej się podobało.

Ziewając raz po raz (jest 8:45) zadaje jej pierwsze z długiej listy pytań:

- Krysia?

- No?

- Byłaś wczoraj na "Jesus Christ Superstar"?

- Byłam.

- I jak fajnie było?

- Fajnie.

- Coś więcej pamiętasz?

- Pewnie! Byłam na tym przedstawieniu siódmy raz. Ostatnio "Jesus Christ Superstar" widziałam ponad dekadę temu. W ciągu 2 albo 3 lat byłam na nim 6 razy, co daje około 3 spektakli na rok w przypadku 2, a 2 razy w przypadku 3.

(Czuję, że Krysia ma chwilowy kryzys zwany "syndromem wczesnego wstawania"*, zwykle nie liczy.)

- O której był spektakl? - pytam lekko wybita z rytmu.

- O 16:00, wyobraź sobie, że nie byłam w teatrze tak wcześnie od czasów podstawówki. Ale plus jest taki, że miałam świetny widok w 4 rzędzie na środkowym balkonie. Miejsca nie pamiętam.
Wszystkie pozostałe rzędy były zajęte przez młodzież szkolną.

- Serio? Fajnie, że teraz młodzież chodzi na musicale i to takie kalsyki. My kiedyś chodziliśmy z klasą na sztuki dramatyczne i nie chodzi mi tu o gatunek, ale poziom spektakli. Najczęściej były one ściśle związane ze słowem "lektura szkolna", co nie dodawało im uroku. Zatem zamiast się cieszyć, szliśmy to teatru na zasadzie "O Boże"*.
Myślisz, że "Jesus Christ Superstar" to spektakl dla mnie? W sensie, spodobałby mi się?

- No wiesz, myślę że tak. (widzę, że chce zadać pytanie, które obnaży moją żenującą tajemnicę) Tylko mi nie mów, że nie widziałaś!

- Nie widziałam.

- Ani spektaklu, ani filmu?

- Ani, ani. Dlatego potrzebna mi Twoja krótka "anazliza dzieła" żeby mnie zachęcić lub zniechęcić.


"Dzień dobry, poproszę bilety" - staje obok nas pani konduktor. Nerwowo szukam kartki A4 w wydrukowanym biletem. Jest. Pani konduktor klikaczem zaklikuje bilet. Wracamy do rozmowy.


- Ale jestem w szoku, nawet filmu nie obejrzałaś? Ja wiem, że musicale to Twoje NOWE hobby, ale bez przesady! Andrew Lloyd Webber, Tim Rice - i Ty tego nie widziałaś? To jest podstawa!

- O.K. już dobrze! Masz jedyną okazję, żeby mi polecić spetakl. Zrobimy tak - ja Ci zadam kilka pytań i w zależności od tego jak odpowiesz, pójdę na musical lub nie.

- Jak można przegapić coś co grają w Chorzowie, w sąsiednim mieście, w Teatrze Rozrywki od 2001 roku?

- Jak widzisz można... i już bez Twoich wyrzutów jest mi z tym źle... Mogę zacząć zadawać pytania?

- No, szok po prostu!

- Treść, o czym jest ten musical?
- Jest to opowieść o ostatnich dniach życia Jezusa, mniej więcej jak w Biblii. Jest wjazd do Jerozolimy, modlitwa na Wzgórzu Oliwnym, ostatnia wieczerza, zdrada Judasza, skazanie i ukrzyżowanie.
Ciekawie jest również pokazany wątek związku Marii Magdaleny z tytułowym bohaterem.

- Obsada, wymień nazwisko jednego artysty, który zrobił na Tobie największe wrażenie.

Maciej Balcar - niesamowity głos, doskonale pasuje do roli Jezusa. Został dosłownie "wybrany" do tej roli. I jeszcze Janusz Radek jako Judasz - wspaniale buduje postać mocnym i wyrazistym głosem.

- Miał być jeden aktor.

- Nie umiem wybrać.

- Byłaś na tym tyle razy, obsada się zmieniała jakoś? Czy trafiłaś na tych samych aktorów?

- Pamiętam, że kiedy byłam te parę lat wcześniej, obsada była nieco inna. Marię Magdalenę, na przykład, grała Maria Meyer, teraz Wioleta Malchar - Moś, dziewczyna ma PIĘKNY głos, ale duuużo delikatniejszy od poprzedniej aktorki. Gdybym miała teraz porównać, które wykonanie podobało mi się bardziej to Marii Meyer. Tak samo jeżeli chodzi o Heroda. Obecnie gra go Jarosław Czarnecki, ale bardziej przemawiała do mnie kreacja Jacentego Jędrusika, który troszkę Piłata przerysował i niesamowicie pasował do tej roli.

- O.K. Scenografia, jest na czym zwiesić oko?

Scenografia jest skromna, ale sugestywna. Porstymi środkami uzyskano doskonały efekt i emocje. Wygląda to tak, że na środku jest taka konstrukcja, na którą składają się schody i podesty i na niej grają aktorzy. W tle, na wielkim ekranie, w zależności od sceny, zmienia się tylko kolor nieba.

Piosenki - jeden z najważniejszych elementów dobrego musicalu, potrafisz jakąś zanucić?

- Wpadają w ucho, nucisz je po spektaklu cały czas, np. "Hosanna, hej sanna, sanna sanna hosanna, (Krysia śpiewa coraz głośniej, moje oczy rozbią się coraz większe, w przerażeniu, że ktoś zaraz zacznie nas uciszać) hej sanna, HOSANNA!"

- Jak jest z akcją? Dużo się dzieje?

- Akcja jest wartka, już pierwszy utwór jest dynamiczny i nastraja Cię emocjonalnie, jest taki... MOCNY!

- Co jest najbardziej emocjonującego w tym musicalu?

- Połączenie muzyki i historii bilblijnej w rock operze. Podjęty temat jest bardzo trudny. Zwykle przedstawia się Jezusa jako Syna Bożego, tutaj jest bardzo ludzki, nie jest nieskazitelny. Taki hipis, po prostu SUPERSTAR.

- Czy była scena, która podobała Ci się najbardziej i na którą miałabym zwrócić największą uwagę?

- Skazanie Jezusa i to jak Piłat umywa ręce. Spiewają wtedy "Nasz prawy król to Cezar" (znowu zaczyna nucić).

- Masz porównanie z innymi teatrami?

- Nie, ale mam z filmem.

- Co byś wybrała film czy spektakl?

- Spektakl. Niby film daje dużo możliwości scenograficznych, aktorskich, ale w teatrze czuć emocje na sobie. No i muzyka na żywo!

- Miałaś gęsią skórkę? Ja czasem mam tak, że jak słysze jakąś fajną muzykę czy dobrze zaśpiewaną piosenkę to aż ciary przechodzą!

- Miałam! Aż mi się łzy w oczach zbierały!

.............................................................................................................................................................
Rozmowę kontynuujemy po konferencji prasowej i obiedzie w postaci naleśników z lodami, bitą śmietaną i ciastkami.
Godzina: 18:25
Sceneria: pociąg relacji Warszawa - Katowice
.............................................................................................................................................................

- Pomęczę Cię jeszcze z tym "Jesusem". Były oklaski na stojąco?

- Były.

- Jest to spektakl, który podnosi na duchu? W sensie jak masz gorszy dzień, można iść i poprawi Ci humor? Czy wręcz odwrotnie?

- To jest inny ciężar gatunkowy, wywołuje ogromne emocje, nie jest to wesoły musical, więc z poprawą humoru jest średnio, ale wnosi pewną nadzieję.

- Nadzieję na co?

- Na to, że w końcu zobaczysz ten spektakl!

- O.K. Ostatnie zadanie. Przekonaj mnie tak na 100%, żebym wydała moje pieniądze, poszła do teatru i zobaczyła ten musical.

- To jest trudne o tej godzinie. Powiedziałam Ci o wszystkich atutach spektaklu. Teraz Ty musisz wybrać czy iść czy nie iść.

...........................................................................................................................................................

Po ok 4 godzinach dojeżdżamy do Katowic.
Krysia zostawia mnie na dworcu z nielada dylematem. Iść na "Jesus Christ Superstar" czy nie iść.
Z jednej strony jest to tematyka, która mnie średnio interesuje, ale z drugiej strony jest to światowy klasyk wśród musicalu.

Parę godzin później, siedząc przed komputerem oglądam repertuar chorzowskiego Teatru.
"Jesus Christ Superstar" grają w marcu.
Łamię się.
Kupuję bilety.
A więc postanowione.
Idę.



SŁOWNICZEK:

*syndrom wczesnego wstawania (ang. Too Early For Me Syndrom) - charakteryzuje się nieumiejętnością zebrania myśli wczesnym rankiem, lub nabywaniem chwilowych umiejętności, których wcześniej się nie posiadało

*zasada "O Boże" (ang. Oh, God!), występuje kiedy ofiara zmuszona jest do pójścia do teatru na spektakl będący przdłużeniem szkoły

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Musicalowe Małe Cuda. Słowo o Czarownicach z Eastwick.

5 krótkich pytań o... "Czarownice z Eastwick"

Szlakiem poszlak - sprawa Bulwaru Zachodzącego Słońca